Adaptacja miast do zmiany klimatu. Wyzwania, praktyki i globalna perspektywa.
W XXI wieku miasta stają się epicentrum skutków zmiany klimatu. To w nich koncentrują się ludzie, infrastruktura i gospodarka, a tym samym - ryzyka. Według najnowszego raportu IPCC (2023), „zmiana klimatu coraz silniej zagraża dobrostanowi ludzi i zdrowiu planety”, a jej skutki w największym stopniu odczuwalne są w miastach, gdzie żyje ponad połowa światowej populacji. Do 2050 roku odsetek ten przekroczy dwie trzecie, co oznacza, że przyszłość adaptacji klimatycznej świata zależy od tego, jak poradzą sobie metropolie i aglomeracje.
W Polsce temat ten nabiera szczególnego znaczenia. Nasz kraj doświadcza coraz częstszych fal upałów, lokalnych podtopień i długotrwałych okresów suszy. Średnia temperatura w 2024 roku wyniosła 10,9°C, czyli aż o 2,2°C więcej niż średnia z lat 1991-20201. To realne zagrożenie dla zdrowia publicznego, jakości życia i infrastruktury. Upały zwiększają liczbę hospitalizacji i zgonów, a jednocześnie nasilają zjawisko miejskiej wyspy ciepła. W Polsce retencja wody utrzymuje się na poziomie zaledwie 6,5% - dla porównania, w Hiszpanii przekracza 45%. Niska zdolność zatrzymywania wody oznacza większe ryzyko zarówno suszy, jak i nagłych powodzi miejskich (tzw. Błyskawicznych).
Zjawiska te nie są hipotetyczne. W lipcu 2016 roku w Gdańsku w ciągu 14 godzin spadło 160 mm deszczu - więcej niż miesięczna norma. System kanalizacyjny nie wytrzymał, zalane zostały ulice i piwnice, zginęły dwie osoby. Podobnie dramatyczne skutki miała tzw. „powódź tysiąclecia” w 1997 roku, kiedy zalało 40% Wrocławia, a straty przekroczyły 12 miliardów złotych. Takie epizody będą coraz częstsze.
Odpowiedzią na te wyzwania stały się Miejskie Plany Adaptacji (MPA), opracowane w latach 2017-2019 dla 44 największych miast Polski. Dokumenty te zdiagnozowały podatność poszczególnych obszarów miejskich i zaproponowały konkretne działania - od zwiększania powierzchni zielonych, błękitno-zieloną infrastrukturę, po poprawę gospodarki wodnej. Warszawa, która przyjęła swoją strategię adaptacyjną w 2019 roku, jasno stwierdziła: „Stolica musi być przygotowana na coraz częstsze anomalie pogodowe, ulewne deszcze, fale upałów i susze”.
W dokumencie „Warszawa - Strategia adaptacji do zmiany klimatu dla m.st. Warszawy do roku 2030 z perspektywą do roku 2050” wskazano, że miasto boryka się ze znacznym wzrostem częstotliwości i intensywności fal upałów, efektu miejskiej wyspy ciepła oraz ryzyka nawalnych opadów i podtopień. W odpowiedzi przewidziano m.in. rozwój zielonych dachów i zielonych ścian, zwiększenie powierzchni terenów zielonych miejskich, budowę systemów retencji wody opadowej oraz integrację rozwiązań adaptacyjnych z planowaniem przestrzennym.
W dokumencie „Poznań - Standardy Retencji dla Miasta Poznania” wynikającym z realizacji MPA miasta, określono, że wody opadowe z chodników, dróg i tras rowerowych nie powinny trafiać bezpośrednio do kanalizacji deszczowej, lecz być wprowadzane do pasów zieleni lub do gruntu w celu infiltracji. Dokument podkreśla konieczność rozwoju małej retencji i zielonej infrastruktury jako środków ograniczających skutki intensywnych ulew.
Program Eco-Miasto to inicjatywa promująca wymienione powyżej przykłady rozwiązań adaptacyjnych polskich miast. Organizatorem są UNEP/GRID-Warszawa oraz Ambasada Francji w Polsce. W 12. edycji (2025) tematem przewodnim jest adaptacja miast do skutków zmiany klimatu - w tym działania z zakresu zielonej i błękitnej infrastruktury, gospodarki wodnej, planowania przestrzennego oraz edukacji ekologicznej mieszkańców, w obszarach: efektywność energetyczna, zrównoważona mobilność, gospodarka wodna, gospodarka o obiegu zamkniętym, zielono-błękitna infrastruktura. W efekcie konkurs staje się platformą promocji dobrych praktyk adaptacyjnych, umożliwia wymianę doświadczeń i wyróżnia miasta, które aktywnie implementują strategie odporności.
Jednak wciąż pozostaje wiele do zrobienia. W polskich miastach udział terenów zielonych jest zbyt niski, aby realnie łagodzić skutki upałów. Badania Europejskiej Agencji Środowiska (EEA, 2022) pokazują, że zwiększenie pokrycia koronami drzew o 16% może obniżyć temperaturę powietrza średnio o 1°C, a w niektórych przypadkach nawet o 2,9°C. Zielone przestrzenie chłodzą i poprawiają zdrowie psychiczne i społeczne, zwiększają retencję wody i redukują zanieczyszczenie powietrza.
Planując działania krajowe, warto przyjrzeć się również rozwiązaniom globalnym. Niektóre miasta mogą obrazować sytuacje, które jeszcze nie miały miejsca w Polsce ale w miarę pogłębiania się globalnego ocieplenia, mogą pojawiać się również u nas – a wraz z nimi nowe rozwiązania adaptacyjne.
W Medellín (Kolumbia) utworzono system tzw. „zielonych korytarzy”, który obniżył średnią temperaturę miasta o około 2°C, przy kosztach wdrożenia rzędu 16,3 mln USD12 (ok. 6,5 USD na mieszkańca). W Kopenhadze, po katastrofalnej burzy w 2011 roku, której skutki oszacowano na 1 miliard dolarów, powstał tzw. Cloudburst Plan - kompleksowy program adaptacji do ekstremalnych opadów, oparty na błękitno-zielonej infrastrukturze. Miasto zainwestowało około 9,8 miliarda koron duńskich, finansując projekty częściowo z taryf wodociągowych. Z kolei Rotterdam stał się wzorem „miasta-gąbki”, w którym przestrzenie publiczne - jak słynny plac Benthemplein - pełnią podwójną funkcję: miejsca spotkań i zbiornika retencyjnego.
W Azji adaptacja przyjęła skalę systemową. Chiński program „Sponge City”, realizowany od 2015 roku, zakłada zatrzymywanie co najmniej 70% opadów w granicach miasta dzięki zielonym dachom, ogrodom deszczowym i rozszczelnianiu nawierzchni. Efekty hydrologiczne w miastach pilotażowych są już mierzalne, a model jest replikowany w kolejnych aglomeracjach.
Z drugiej strony, brak adaptacji kosztuje - często niewyobrażalnie dużo. W latach 2015-2018 Kapsztad stanął na krawędzi tzw. „Day Zero” - dnia, w którym woda w kranach miała przestać płynąć. Miasto musiało wprowadzić drastyczne limity 50 litrów dziennie na osobę. W Chennai (Indie) w 2019 roku wyschły cztery główne zbiorniki wodne, a miliony mieszkańców zostały bez dostępu do wody pitnej17. W 2024 roku Barcelona ogłosiła stan klęski suszy po ponad tysiącu dni bez opadów18, uruchamiając pływające odsalarnie. W Meksyku, gdzie system Cutzamala osiągnął zaledwie 38% pojemności, wprowadzono redukcje dostaw. W każdym z tych przypadków źródłem problemu nie był brak technologii a brak długofalowego planowania, zarządzania kryzysowego i zarządzania zasobami wodnymi.
Równie dramatyczne są skutki upałów. Latem 2022 roku w Europie zmarło z powodu wysokich temperatur około 63 tysięcy osób. Jak podkreśliła Eleni Myrivili, Chief Heat Officer Aten i doradczyni UN-Habitat: „Heat is an emergency for cities across Europe and the world”21. To niejako diagnoza obecnych problemów w miastach. Tymczasem w wielu krajach brak jest planów reagowania na fale upałów, tzw. Heat Action Plans, czy sieci „cool shelters” - miejsc schronienia dla seniorów i osób chorych.
W Polsce kierunek działań jest jasny. Potrzebne jest jednoczesne wzmacnianie błękitno-zielonej infrastruktury (NBS - nature-based solutions) i modernizacja technicznej infrastruktury wodnej. Każde miasto powinno mieć mapy ryzyka klimatycznego, uwzględniające upały, zalania i wiatry. Powierzchnia koron drzew powinna wzrosnąć do co najmniej 20% w każdej dzielnicy, a przestrzenie publiczne projektowane być z myślą o retencji i przewietrzaniu. To, co w Kopenhadze czy Rotterdamie nazwano „miastem-gąbką”, w Polsce powinno stać się standardem - od ogrodów deszczowych i zielonych dachów po parki zalewowe i place-retencje.
EEA ostrzega przed tzw. maladaptacją - sytuacją, w której reakcje na klimat, jak masowe stosowanie klimatyzacji, przynoszą odwrotny efekt, zwiększając zużycie energii i pogłębiając miejską wyspę ciepła. Dlatego chłodzenie miast powinno opierać się przede wszystkim na naturze i materiałach - poprzez zieleń, odbijające światło nawierzchnie i pasywne przewietrzanie budynków.
Adaptacja wymaga też nowego modelu zarządzania. W Kopenhadze koszty inwestycji adaptacyjnych współfinansowane są z taryf wodociągowych i budżetu miasta, przy założeniu, że każde euro wydane dziś to kilkanaście zaoszczędzonych w przyszłości na naprawie szkód. Ten sposób myślenia - traktowanie adaptacji jako inwestycji, a nie kosztu - powinien stać się fundamentem również w Polsce.
Ostatecznie adaptacja miejska nie jest listą pojedynczych działań, ale powinna być systemowym programem zarządzania ryzykiem. Drzewa, woda i cień są równie ważne jak drogi i mosty. Zaniechanie adaptacji to wyższe rachunki, tysiące istnień ludzkich zagrożonych przez fale upałów, powodzie czy susze. Polska ma solidną bazę - Miejskie Plany Adaptacji (obowiązujące w miastach > 20 tys. mieszkańców), programy retencyjne, rosnącą świadomość społeczną - ale potrzebuje skokowego przyspieszenia: podwojenia retencji, zwiększania zielonych terenów (ogrodów deszczowych, mikroparków, zagęszczania roślinności), standardów „chłodnych ulic” i instytucjonalnego podejścia do zarządzania upałami.
Jak napisał IPCC, „Urbanisation processes generate vulnerability and exposure which combine with climate change hazards to drive urban risk and impacts”. Kierunek jest jasny: więcej zieleni, więcej retencji, mniej asfaltu i mniej reaktywności a więcej aktywności, naturalnych rozwiązań. Adaptacja to warunek przetrwania miejskiej cywilizacji w świecie, który ociepla się szybciej, niż jeszcze dekadę temu potrafiliśmy sobie wyobrazić.
Monika Michalska
Sustainability Project Manager
UNEP/GRID-Warszawa